„PAMIĘTNIKI ŻOŁNIERZY BATALIONU AK PARASOL”, CZYLI ZA KULISAMI „NOWEJ POLITYKI HISTORYCZNEJ”

Waldemar Stopczyński

Ciąg zdarzeń rozpoczęty w 2004 r., który doprowadził do ukazania się w maju tego roku książki „Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol”, to smutna opowieść o tym, jak w imię nowej, rzekomo wreszcie godnościowej polityki historycznej, rozmienia się na drobną monetę to, co w sferze deklaracji wynosi się na ołtarze. Głównym bohaterem tej opowieści jest wicedyrektor Archiwum Akt Nowych – Mariusz Olczak. Niepoślednią w niej rolę, choć w istocie rolę figuranta, odegrał Andrzej Ryba – znany z kontrowersyjnych opinii o polityce społecznej Adolfa Hitlera wydawca książek belgijskiego esesmana Léona Degrelle’a. Niewielką, ale znaczącą rolę przyjął i odegrał w tej historii także prof. Wojciech Polak – m.in. przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

Książkę wydała mająca siedzibę w Gdańsku Fundacja historia.pl reprezentowana przez Andrzeja Rybę, który w książce wymieniony jest jako osoba odpowiadająca za redakcję i korektę. Tytuł książki wprowadza czytelnika w błąd – w istocie nie jest to zbiór pamiętników żołnierzy „Parasola”, ale raczej kompilacja relacji spisywanych w różnych powojennych okresach oraz dokumentów wytwarzanych w oddziale – meldunków i raportów. Nie wszyscy autorzy byli żołnierzami „Parasola” (czy żołnierzami w ogóle) – nie byli nimi: Helena Zborowska, Krystyna Siesicka, Bolesław Srocki, Włodzimierz Pietraszewicz, Antoni Leopold.

Na stronie wydawnictwa książka prezentowana jest jako „opracowanie zbiorowe”, co także wprowadza odbiorcę w błąd, ponieważ w publikacji tej nic nie jest opracowane – nie ma not edytorskich, nie ma not biograficznych, nie ma bibliografii, nie ma indeksów, nie rozszyfrowano także licznych w opublikowanych tekstach pseudonimów, nie ma ani jednego przypisu czy archiwalnej sygnatury. W dwustronicowym wstępie Andrzej Ryba uprzedza jednak czytelnika, że przypisów nie ma, bo „nie jest to książka naukowa” – wydawca nie chciał „zakłócać narracji wspomnień i rozbijać ten ładunek emocjonalny, który uderza w nas z kart tej książki” (s. 7). Poza tym Ryba nie chciał powielać informacji, które „można sprawdzić też w Internecie” (s. 7). Jednocześnie A. Ryba żywi przekonanie o pionierskim charakterze swojej publikacji: „W końcu, tyle lat po wojnie, po raz pierwszy oddajemy głos uczestnikom tamtych akcji i ich bliskim” (s. 7). Stwierdza też, że tak przygotowana książka „oddaje hołd wszystkim znanym i mniej znanym bohaterom małego sabotażu, Grup Szturmowych czy Parasola” (s. 8).

W książce nie widać śladu redakcji naukowej – roi się w niej od błędów merytorycznych wskazujących, że osoba przepisująca teksty niewielkie miała pojęcie o materii, w której się porusza (szerzej o tym niżej). Tym większe musi być zdziwienie, gdy w ostatnich zdaniach wstępu A. Ryba serdecznie dziękuje „Mariuszowi Olczakowi z Archiwum Akt Nowych za udostępnienie materiałów i wsparcie merytoryczne. Bez niego ta książka by się nie ukazała” (s. 9). Wynika z tego, że „zastępca dyrektora AAN ds. informacji naukowej, udostępniania i archiwów społecznych” nie tylko udostępnił materiały do książki pozbawionej jakiegokolwiek aparatu naukowego, ale jeszcze tę książkę konsultował merytorycznie choć śladu tej konsultacji nie widać.

W książce jest informacja, że została dofinansowana „ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury”. Wniosek z programu „Literatura” 2018 (którego operatorem w imieniu MKiDN jest Instytut Książki) złożyła Fundacja historia.pl i otrzymała dofinansowanie w latach 2018-19 na łączną kwotę 20.200 zł. We wniosku należało wskazać osoby odpowiedzialne za koordynację merytoryczną i organizację zadania, podając ich kwalifikacje i doświadczenie zawodowe oraz dołączając dwie recenzje wydawnicze. Autorami recenzji są Mariusz Olczak i Wojciech Polak. M. Olczak stwierdza w swoim siedmiozdaniowym tekście, że „pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol są jednymi z najważniejszych dotyczących konspiracji w II wojnie światowej i Powstania Warszawskiego”.

Prof. Polak z kolei pisał, że „batalion Parasol stał się ogólnopolską legendą (…) Dlatego wydanie wspomnień żołnierzy batalionu Parasol jest dla nas obowiązkiem, który musimy spełnić aby uhonorować bohaterów tamtych czasów jak i przekazać te wartości, którymi oni się kierowali następnym pokoleniom”. W ostatnim zdaniu Wojciech Polak deklaruje, że wydanie książki „powinno się stać piorytetem (sic!) nowej polityki historycznej zapowiadanej przez Ministerstwo Kultury”. Z wniosku wynika, że osobami odpowiedzialnymi za merytoryczną i organizacyjną stronę publikacji są Andrzeja Ryba („30-letnie doświadczenie w pracy wydawniczej”) i… Mariusz Olczak („wicedyrektor AAN, specjalizujący się od wielu lat w zbiorach AK w AAN. Ekspert od zbirów (sic!) AK”. (Wniosek jest przygotowany wyjątkowo niechlujnie pod względem edytorskim i redakcyjnym, jednak nie wzbudziło to niepokoju zespołu sterującego, który właśnie za „poziom edytorski i redaktorski książki” przyznał w sumie aż 40 z 50 możliwych punktów).

A zatem to pracownik naukowy jednej z najważniejszych instytucji archiwalnych w Polsce oraz profesor historii stojący na czele Kolegium IPN podżyrowali przedsięwzięcie wydawnicze, które ignoruje naukowe zasady edycji źródeł historycznych, choć obaj wyrazili przekonanie o niezwykłej wadze tych źródeł, wskazując na ich wielką rolę w kreowaniu przez MKiDN „nowej polityki historycznej”. Można chyba uznać, że na napisaniu recenzji skończyła się w tym przedsięwzięciu rola prof. Polaka. Jego nazwisko oraz skreślonych kilkanaście zdań (niewolnych od uproszeń i błędów) były potrzebne do wypełnienia formalnego wymogu koniecznego do uzyskania państwowej dotacji. Inaczej jest z udziałem Mariusza Olczaka – wniosek o dofinansowanie wyraźnie stwierdza, że był on – przedstawiony jako wicedyrektor AAN – współodpowiedzialny za stronę merytoryczną publikacji i organizacyjną procesu wydawniczego.

Podziękowania dla „Mariusza Olczaka z Archiwum Akt Nowych” za „udostępnienie materiałów” to jedyny w książce ślad, że opublikowane teksty pochodzą z zasobu AAN. Czytelnik nie dowie się jednak z jakiego zespołu archiwalnego zostały wzięte, jaka jest sygnatura akt, kiedy, w jaki sposób i przez kogo materiały te były tworzone, gromadzone, przechowywane i w końcu przekazane do AAN. W mojej ocenie wiedzy na te tematy nie miał redaktor i autor wstępu – Andrzej Ryba, dlatego jego rolę w całym przedsięwzięciu sprowadziłem do roli „figuranta”. We wniosku Fundacja historia.pl –piórem A. Ryby – pisze (pisownia oryginalna): „Pierwsze wydanie ksiązki, na którą się składają pamiętniki żołnierzy batalionu Parasol z okresu konspiracji i Powstania Warszawskiego, zebrane po wojnuie od 1945 r. do lat 60-tych przez samych żołnierzy Parasola. Pozostaja w zborach rozproszonych, m.inn w AAN i BUW. Na ich podstawie m.inn powstała słynna monografia Piotra Stachewicza (powinno być – Stachiewicza – W.S). Ngdy nie publikowane wsponienia autorów, którzy napisali jedynie te wspomnienia. Jest to więc ich debiutanckie i ostatnie dzieło. Do tego zbioru doszły najnowsze relacje spisane w latach 80-tych i 90-tych przez żyjących jeszcze żołnierzy Parasola.”

Sprostujmy kilka nieprawdziwych informacji podanych w tym krótkim tekście.

  • Nie jest prawdą, że w książce zamieszczono wspomnienia wcześniej niepublikowane. Ukazały się drukiem m.in. wspomnienie Bolesława Srockiego o Stanisławie Leopoldzie „Rafale” (w 2016) i Bronisławie Pietraszewiczu „Locie” (w 1956 i 2016), relacja Eugeniusza Schielberga „Dietricha” o akcji megafonowej na pl. Wilsona (w 1965 i 1970), czy tekst Antoniego Leopolda o bracie (w 2016).
  • Kolejna nieprawda to stwierdzenie, że autorzy niczego innego nie napisali i że są to ich „debiuty”. Długo można by pisać o dorobku literackim i publicystycznym Bolesława Srockiego, ale najbardziej przekonanie wnioskodawcy o debiutanckim charakterze opublikowanych tekstów objawia jego niewiedzę w przypadku siostrzenicy Srockiego – znanej pisarki Krystyny Siesickiej. Wbrew przekonaniu A. Ryby debiutantem nie jest także Stanisław Jastrzębski „Kopeć”, który w 1981 r. wydał zbiór wspomnień „Zaczęło się pod Arsenałem”.
  • Jak mi się zdaje żadne z opublikowanych wspomnień w „Pamiętnikach żołnierzy batalionu AK Parasol” nie pochodzi z lat 80. i 90.
  • Archiwalia związane z batalionem „Parasol” rzeczywiście są rozproszone – największe zbiory są oczywiście w AAN, pokaźny zbiór jest także w Ośrodku „Karta”, są zapewne także w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, choć Piotr Stachiewicz z nich nie korzystał – można to łatwo sprawdzić zaglądając do bibliografii w jego książce. Z zasobów BUW nie korzystał raczej także wnioskodawca, bo przecież w książce nie podziękował nikomu z uniwersyteckiej biblioteki za udostępnienie materiałów. Przywilej ten spotkał tylko Mariusza Olczaka z AAN. I Mariusz Olczak miał oczywiście szeroką wiedzę o tym, co jest w książce publikowane, skąd pochodzi i jak trafiło do AAN.

Od 15 lat badam sprawy „Parasola…” ze szczególnym uwzględnieniem akcji na Kutscherę w ramach projektu edukacyjnego, który realizowałem z kolejnymi rocznikami uczniów gimnazjum i obecnie szkoły podstawowej. Projekt ten w zaskakujący dla mnie sposób stworzył młodzieży możliwość udziału w wydarzeniach, które realnie wzbogaciły stan wiedzy o batalionie „Parasol”, wzbogacając jednocześnie m.in. zbiory Archiwum Akt Nowych. Z tego powodu pozwalam sobie wyręczyć sprawców książki „Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol” z tego, co sami powinni byli zrobić zgodnie z zasadami sztuki edytorskiej – a czego zaniechali.

W 2015 r. otrzymałem zgodę spadkobierców Wandy Leopold, Bolesława Srockiego i Tadeusza Huskowskiego na opracowanie i publikację wszystkich zachowanych ich tekstów dotyczących okresu okupacji i powstania warszawskiego. Wszyscy troje byli związani z organizacją konspiracyjną o kryptonimie „Pet”, z której m.in. rekrutowała się kadra batalionów „Zośka” i „Parasol”. Książka pt. „W kręgu Bolesława Srockiego. Ludzie Petu. Relacje-wspomnienia-polemiki” ukazała się nakładem Muzeum II Wojny Światowej jesienią 2016 r.

W trakcie pracy nad materiałem archiwalnym pojawiła się kwestia niepodnoszona we wcześniejszych publikacjach – zbioru nazwanego przez Bolesława Srockiego w liście do Wandy Leopold „Archiwum Parasola”. Z kontekstu wynikało, że chodziło o relacje, wspomnienia, dokumenty spisywane i gromadzone przez ocalałych żołnierzy „Parasola” z inicjatywy dowódcy – Adama Borysa „Pługa”, prof. Józefa Zawadzkiego i Bolesława Srockiego. Wszystko wskazywało na to, że spisywane teksty trafiały najpierw do Wandy Leopold – jednej z założycielek „Petu”, wdowy po jego przywódcy i później dowódcy 1. kompanii „Parasola”, która przepisane na maszynie przekazywała Bolesławowi Srockiemu. Ten w oparciu o nie oraz szeroką własną wiedzę o ludziach konspiracji i ich losach opracowywał je w konsultacji z Adamem Borysem, pisząc teksty do planowanej książki, która – dzisiaj to oczywiste – nie mogła się ukazać w okresie powojennym. Ponieważ śladu tych archiwaliów nie było w zachowanych spuściznach Bolesława Srockiego i Wandy Leopold – uwagę kierowałem w stronę Adama Borysa – dowódcy „Parasola”. Nie udało mi się do czasu wydania książki zweryfikować moich przypuszczeń. Dopiero po jej ukazaniu się – późną jesienią 2016 r. dzięki pomocy prof. Honoraty Sosnowskiej – córki Wandy Leopold, skontaktowałem się z synem „Pługa” – prof. Hubertem Borysem. Wtedy właśnie w trakcie długich rozmów telefonicznych dowiedziałem się, że dokumenty są, ale jedna ich część, została przekazana 12 lat wcześniej do Archiwum Akt Nowych na ręce… Mariusza Olczaka. Prof. Borys wyraził zdziwienie, że zbiór ten – mimo upływu kilkunastu lat – nie został udostępniony. Jednocześnie zaprosił mnie i moich ówczesnych uczniów do siebie, żebyśmy zapoznali się z archiwami dowódcy batalionu „Parasol”. Pojechaliśmy do Witkowa 8 stycznia 2017 r. Czekał na nas stos teczek z maszynopisami, zdjęciami, wycinkami, dokumentami… Szybko zorientowałem się, że wśród nich są i takie egzemplarze, które – w mojej ocenie – tworzyły zbiór nazwany tuż po wojnie przez Bolesława Srockiego „Archiwum Parasola”. Z biegiem czasu dokumenty z lat 40. wymieszały się z tymi powstającymi po 1956 r. i w latach następnych.

Archiwum Adama Borysa, Witkowo 8 stycznia 2017

Z prof. Borysem uzgodniliśmy, że dokumenty te zostaną przekazane do AAN za pośrednictwem Stowarzyszenia imienia Bolesława Srockiego, którego jestem prezesem i którego członkami są m.in. rodziny patrona oraz żołnierzy „Zośki” i „Parasola”. Ustaliliśmy także wstępnie, że stanie się to w Sopocie, gdzie Srocki mieszkał po wojnie i gdzie jest pochowany. Otrzymałem też ustne pełnomocnictwo do prowadzenia w tej kwestii ustaleń z Mariuszem Olczakiem.

W Witkowie mieliśmy ze sobą dwa aparaty fotograficzne, które obsługiwali Ada i Paweł. Fotografowali dokumenty w ich pierwotnej kolejności. Po powrocie z kart pamięci zgrałem zdjęcia na dysk do dwóch folderów, którym dla wstępnej orientacji nadałem nazwy „Aparat_Ada” i „Aparat_Paweł”.

Następnie w kolejnych folderach umieszczałem teksty, nadając folderom tytuł tekstu/dokumentu (jeżeli taki był) lub nadawałem tytuły według tego, co zwróciło moją uwagę podczas pierwszej pobieżnej lektury. I tak na przykład powstał folder „Anonim_Pług_Jeremi_serocki_brak_pierwszej_strony”. To czterostronicowy maszynopis, który w przeważającej części dotyczy relacji między Adamem Borysem a jego zastępcą – petowcem „Jeremim”. W przedostatnim zdaniu pada nazwisko opiekuna „Petu” – Bolesława Srockiego, na które jestem wyczulony. Zaznaczyłem to w nazwie folderu, popełniając jednocześnie literówki – powinno być nie „serocki” (co mogłoby wskazywać na jakieś związki z Serockiem, których oczywiście nie ma), ale „Srocki”.

Już 26 stycznia 2017 r., widząc zapewne moją aktywność w kwestii „Archiwum Parasola”, Mariusz Olczak przysłał mi wiadomość z propozycją przyjazdu z uczniami do AAN. Byliśmy tam 3 lutego. Wtedy dopiero M. Olczak został przeze mnie poinformowany o wszystkich znanych mi szczegółach sprawy Archiwum „Parasola”. Podczas tego spotkania zapytany, potwierdziłem, że w zbiorze Adama Borysa znajdują się także prywatne dokumenty dowódcy „Parasola”, czego wtedy Olczak nie wiedział a czym bardzo się interesował. Spotkanie odbywało się w obecności świadków – młodzieży i osób dorosłych. Uzgodniliśmy wstępnie warunki przekazania zbioru do AAN, które wcześniej omówiłem z prof. Hubertem Borysem. Jednocześnie poprosiłem o udostępnienie tych teczek, które kilkanaście lat wcześniej prof. Borys przekazał Olczakowi.

3 lutego 2017 w AAN – od lewej Mariusz Olczak, dyr. AAN dr Tadeusz Krawczak, Waldemar Stopczyński

7 marca 2017 r. na moją prośbę Akta Adama Borysa o sygnaturach 1-3 (wpisane do ewidencji po kilkunastu latach od ich przekazania i pod wyraźną presją naszych działań) oglądała w pracowni AAN prof. Honorata Sosnowska – potwierdziła, że wszystko wskazuje na to, że to dokumenty z archiwum Adama Borysa. Ja w towarzystwie innej osoby dokumenty te oglądałem i sfotografowałem 21 kwietnia 2017 r. Wtedy też przekazałem Mariuszowi Olczakowi nośnik danych ze zdjęciami dokumentów z archiwum dowódcy batalionu „Parasol” sfotografowanych w Witkowie – do wglądu. Wiedziałem już wtedy, że oryginały dokumentów trafią i tak do AAN za pośrednictwem Stowarzyszenia imienia Bolesława Srockiego i że zgodnie z ustaleniami zostaną niezwłocznie udostępnione. Przekazanie to – na ręce Mariusza Olczaka – odbyło się w Sopocie 21 października 2017 r. podczas uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej pamięci Bolesława Srockiego i żołnierzy „Parasola” i „Zośki”. Do Sopotu przyjechali kombatanci z obydwu batalionów, rodziny poległych i zmarłych żołnierzy oraz Bolesława Srockiego.

Tablica pamięci ku czci Bolesława Srockiego – materiał „Panoramy” TVP3 Gdańsk [kliknij tutaj aby obejrzeć]

Latem 2018 r. pisałem artykuł do naukowego czasopisma o tym, jak kształtowała się narracja o „Agacie”-„Pegazie”-„Parasolu” ze szczególnym uwzględnieniem akcji na Kutscherę. Korzystałem – bodaj jako pierwszy autor naukowego tekstu – z całego archiwum Adama Borysa, które miałem sfotografowane. Kuriozalność sytuacji polegała jednak na tym, że część tego archiwum była udostępniona jako Akta Adama Borysa (sygn. 1-3), a część – przekazana już w październiku roku poprzedniego do AAN – nieudostępniana, choć ja przecież dostęp do niej miałem, bo miałem fotografie wykonane 8 stycznia 2017 r. w Witkowie. Kiedy na początku listopada 2018 r. wysyłałem do redakcji gotowy tekst – dokumenty przekazane w październiku 2017 r. udostępnione jeszcze nie były.

AAN, Akta Adama Borysa, sygn. 1-3 – dokumenty przekazane Mariuszowi Olczakowi przez prof. Huberta Borysa w 2004 r.

Co się przez ten czas działo z tymi dokumentami? Według „Regulaminu korzystania z materiałów archiwalnych w Pracowni Naukowej i Pracowni Materiałów Audiowizualnych Archiwum Akt Nowych” „udostępnianiu podlegają wyłącznie materiały archiwalne zewidencjonowane” – a więc słuszne powinno być przypuszczenie, że nikt dokumentów tych – niezewidencjonowanych na pewno do początku listopada 2018 r. – wykorzystać nie mógł.

Wróćmy do wniosku wydawcy książki „Pamiętniki żołnierzy batalionu Parasol” o dofinansowanie publikacji ze środków MKiDN, który złożony został 23 marca 2018 r. A zatem pięć miesięcy po otrzymaniu przez Olczaka teczek w Sopocie, ale na nie mniej niż osiem miesięcy przed wpisaniem ich do zasobu archiwalnego, książka z przepisanymi zapewne przez Andrzeja Rybę relacjami i dokumentami z tego zbioru, zrecenzowana przez wicedyrektora AAN i przewodniczącego Kolegium IPN czekała na rozpatrzenie przez zespół sterujący. Jak to możliwe? Czy zatem Olczak wbrew regulaminowi udostępnił Rybie niezewidencjonowane archiwalia w pracowni AAN?

Nie, nie wydaje mi się, bo – jak sądzę – dał mu materiały z pendrive’a, którego otrzymał ode mnie 21 kwietnia 2017 r. Ryba nie musiał nawet przyjeżdżać do archiwum. Co uprawdopodabnia takie przypuszczenie?

W książce zamieszczono 54 teksty różnych autorów (w tym 9 wierszy Józefa Szczepańskiego „Ziutka”). Egzemplarze poszczególnych relacji i dokumentów znajdują się oczywiście w różnych zbiorach, ale w takim zestawieniu, w jakim pojawiają się w książce wydanej przez Fundację historia.pl tylko w jednym – w Archiwum Adama Borysa. I to w tej jego części, która została przekazana w Sopocie, a nie w tej przekazanej w 2004 r. Mariuszowi Olczakowi przez prof. Huberta Borysa (a zatem z folderów „Aparat_Ada” i „Aparat_Paweł”; z jednym wyjątkiem, którym jest tekst Heleny Pietraszewicz-Dubiczyńskiej „Wrony” – egzemplarz znajduje się w Ośrodku „Karta”. Nie wiem, jak zaplątał się ten tekst do „Pamiętników…”).

Teksty opublikowane w książce podzielono na części: „Okupacja. Pierwsze akcje”, „Akcja Kutschera”, „Akcja Koppe”, „Powstanie Warszawskie”, „Raporty, sprawozdania z akcji i organizacja Parasola”, „Wiersze i piosenki Ziutka”. W spisie treści podano jedynie tytuły tekstów. Na stronach książki przed każdym tekstem najpierw wymieniono autora – z imienia i nazwiska oraz pseudonimu lub tylko pseudonimu. Niżej, zapisany większą czcionką, pada tytuł. Niektóre z tekstów mają tytuł nadany przez autora oryginału – maszynopisu lub rękopisu. Tam, gdzie tytułu brak w oryginale, „redaktor” Ryba radzi sobie także w taki sposób, że spisuje nazwy folderów z mojego pendrive’a. W części przedostatniej – tej z raportami, zamieścił tekst Anonima pt. „PŁUG I JEREMI SEROCKI” – w spisie treści zapis wygląda dokładnie tak, jak zapisałem go w nazwie swojego folderu: „Pług i Jeremi serocki”. Dla osób mających jakąś wiedzę o historii „Parasola” to sytuacja kuriozalna, która może wywołać jedynie zakłopotanie ignorancją redaktora Ryby i uwiarygadnia moje przypuszczenie, że źródłem z którego redaktor przepisywał teksty był pendrive, którego ja przekazałem Olczakowi jedynie do wglądu.

Na stronie 172 jest tekst „Błędy dotyczące zabezpieczenia przez Sanitariat akcji Kutschera”. To jedna strona maszynopisu. Nie ma autora, ale paginacja – osiemnasta strona – wskazuje, że mamy do czynienia z częścią większej całości, od której ta strona została oddzielona. Być może odnajdzie się całość tego niezwykle ważnego opracowania, ale w postaci „osiemnastej strony maszynopisu” jest tylko w Archiwum Adama Borysa – i była oczywiście na pendrivie przekazanym Mariuszowi Olczakowi.

Jeszcze jeden dowód na to, że „udostępnienie materiałów”, za które Ryba dziękuje Olczakowi odbyło się w opisany wyżej sposób, to „Wiersze i piosenki Ziutka” zamieszczone na końcu książki. Maszynopisy z twórczością Józefa Szczepańskiego „Ziutka” widziałem w wielu zbiorach – w archiwach państwowych, społecznych i prywatnych, ale w książce „Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol” podane zostały dokładnie w tym wyborze i w tej kolejności, w jakich występują w Archiwum Adama Borysa – w folderze „Aparat_Paweł”.

Ale jak to jest możliwe, że tytuł „Pług i Jeremi serocki” przeszedł przez sito „merytorycznej konsultacji” Mariusza Olczaka? Jestem przekonany, że Mariusz Olczak wychwyciłby ten kuriozalny tytuł, gdyby widział przepisany przez Andrzeja Rybę tekst. Dlatego twierdzę, że Mariusz Olczak żadnej faktycznej merytorycznej konsultacji tej książce nie udzielił. Wniosek złożony do MKiDN wyraźnie wskazuje jednak, że każdy merytoryczny błąd obciąża właśnie Mariusza Olczaka –– niezależnie od tego, czy konsultacja się odbyła, czy nie.

A wynikających z karygodnej ignorancji kompromitujących błędów w tej książce jest wiele. Poprzestanę na przywołaniu kilku, które – tak, jak w przypadku „Pługa i Jeremiego serockiego” – ujawniają się już na poziomie wskazania autora i tytułu.

Na stronie 326 zamieszczono tekst autorów „Bajana” i „Zaruty” pt. „Wybitny żołnierz Polski Walczącej, Janusz Kwiatkowski”. Tak przynajmniej zrozumie zapis czytelnik. Tekst dotyczy obrony Stanisława Jastera „Hela” przed oskarżeniem go o zdradę przez Aleksandra Rayskiego – szefa wywiadu „Parasola”. I to „Hel” jest bohaterem tego tekstu oraz „wybitnym żołnierzem Polski Walczącej” a nie Janusz Kwiatkowski, posługujący się pseudonimami „Bajan” i „Zaruta”, który jest jego autorem.

Na stronie 49 zamieszczono tekst zatytułowany „Rafał” a jako autora wskazano Stanisława Leopolda. Mariusz Olczak nie mógł nie wiedzieć, że Stanisław Leopold to „Rafał”, który poległ w powstaniu 25 sierpnia jako dowódca 1. kompanii „Parasola” i żadnego wspomnienia o sobie napisać nie mógł. A. Ryba bezmyślnie przeniósł zapis z maszynopisu „Stanisław Leopold – Rafał”, przekonany chyba, że podaje on autora i tytuł, gdy podawał tylko tytuł. Ryba najwidoczniej zignorował nazwę folderu z pendrive’a „Antoni_Leopold”, bo nie orientował się w rodzinnych powiązaniach. Autorem tekstu o „Rafale” jest jego starszy brat – Antoni Leopold.

Pierwsza strona maszynopisu wspomnienia Antoniego Leopolda – Archiwum Adama Borysa

W tekście tym dokonano jednak mniejszych i większych ingerencji – przypuszczam, że z niechlujstwa pomieszanego z ignorancją. Dwa przykłady.

Na stronie 52 czytamy o ideałach, którymi „Rafał” kierował się pod wpływem wuja – Pawła Romockiego i Bolesława Srockiego: „Celem staje się odnowa wśród młodzieży, której trzeba wszczepić ideę pracy i chęć naprawy stosunków społecznych i gospodarczych”. W stosunku do maszynopisu, nie wiedzieć dlaczego, zmieniono „dać” na „wszczepić” oraz opuszczono podkreślony fragment „…idee pracy – bliskie i osiągalne – naprawę stosunków społecznych”. Antoni Leopold wiedział, co pisze – te idee „bliskie i osiągalne” odnosiły się do tradycji Związku Młodzieży Polskiej „Zet” reprezentowanej przez Srockiego, tradycji, która wskazywała na realizm celów, działań i środków w dążeniu do sprawiedliwości społecznej, a w sytuacji konspiracji – w walce. Pisał o tym Srocki wielokrotnie, także w opublikowanym w „Pamiętnikach…” tekście o „Rafale” (s. 178).

Nieco niżej (s. 52-53) Antoni Leopold pisze o stosunku brata do religii: „Pobyt w gimnazjum i wpływ kolegów nie pogłębiły jego stosunku do religii, przeciwnie, zniechęciły go do kleru i organizacji kościelnej”. W oryginale początek tego zdania jest następujący: „Nieumiejętność prefekta w gimnazjum i wpływy…”. Dlaczego „redaktor” Ryba zwolnił „nieumiejętnego prefekta” z odpowiedzialności za zniechęcenie „Rafała” do „kleru i organizacji kościelnej” – nie sposób dociec. Ale sprawa ta jest istotna. Leopold przed wojną był ważnym działaczem Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej, który wśród swoich postulatów ideowych miał także antyklerykalizm, ideę świeckiego państwa, w którym religijne uczucia są prywatną sprawą obywateli.

W kontekście tych oczywistych błędów niemal humorystycznie wyglądają tłumaczenia Andrzeja Ryby w „Raporcie częściowym z wykonania zadania” z opóźnienia prac nad wydaniem książki: „Część skanów okazała się nieczytelna. Trzeba było więc praktycznie wklepywać ręcznie otrzymane materiały. Często nie miały one nawet autora. Trzeba było prowadzić kwerendy archiwalne mające na celu wyjaśnienie kto mógłby być autorem. O wielkości prac świadczy fakt, że nikt do tej pory nie wydał tych wspomnień mimo że materiał jest superciekawy i nośny medialnie.”

Tropienie wszystkich błędów w „Pamiętnikach…” to marnotrawienie czasu, tak jak marnotrawieniem budżetowych pieniędzy było wydanie tej bezwartościowej pod każdym względem książki, choć występujący o publiczne pieniądze zapisał we wniosku dwojakiego rodzaju wartości jego zadaniem płynące z wydania przez niego książki. Zacytujmy całość tego uzasadnienia (poprawiając już wszystkie błędy literowe): „Wydanie książki ma na celu kształtowanie postaw patriotycznych wśród młodzieży, a także odkrywanie nowych kart historii Polski, ocalenie ich od zapomnienia. Książka stanowić będzie bezcenne źródło dla badaczy historii Polski Podziemnej w II wojnie światowej. Przedstawia nie tylko dzieje członków batalionu w czasie wojny, ale też po jej zakończeniu w zderzeniu z systemem komunistycznym, który sprawił, że wielu z autorów wylądowało w więzieniu w okresie stalinowskim”. I winnym miejscu wniosku: „Książka powinna kształtować postawy patriotyczne i poczucie dumy z własnej historii we wszystkich zaznaczonych grupach wiekowych” – tzn. na młodzieży (13-18 lat) zaczynając a na seniorach (osoby w wieku emerytalnym/poprodukcyjnym/60+) kończąc.

Żaden z opublikowanych tekstów nie przedstawia powojennych losów żołnierzy w „zderzeniu z systemem komunistycznym”. Bardziej uważna analiza życiorysów autorów i niektórych bohaterów ujawniłaby zaskakujące zapewne dla wnioskodawcy szczegóły ich relacji z „systemem komunistycznym” – najbardziej oczywisty jest casus Zdzisława Poradzkiego „Kruszynki” – uczestnika akcji na Kutscherę – który jeszcze w 1945 r. wstąpił do PPR, otrzymał szybki awans do stopnia majora i Virtuti Militari wręczone przez samego generała Mariana Spychalskiego.

Zwracam uwagę na jeszcze jedną niedoskonałość „Pamiętników…” – instrukcje wydawnicze podają, że w przypadku źródeł opublikowanych, należy cytować publikację a nie dokument źródłowy. Pozbawienie jednak książki aparatu naukowego, czyni ten zbiór niechlujnie zredagowanych „źródeł” – zupełnie dla badaczy bezużytecznym.

Jeżeli nie badacze, to może – jak chcą M. Olczak, A. Ryba i W. Polak – zyskają „zwykli” odbiorcy, którzy po lekturze wzmocnią „postawę patriotyczną i poczucie dumy z własnej historii”? Ale książka rozsiewa dezinformację, wprowadza postulowanego patriotę, niezależnie od wieku, w błąd – już na poziomie autorów i tytułów czytanych tekstów. Jak zatem nieprawda ma kształtować patriotyczne postawy?

Jest jeszcze jedna kwestia, której zaniechał w tym wypadku beneficjent publicznych pieniędzy. Spośród autorów zamieszczonych w „Pamiętnikach…” tekstów żyją siostra Jerzego Zborowskiego „Jeremiego” – Krystyna Zborowska oraz Wojciech Świątkowski „Korczak” – ma 97 lat i, jak mi się zdaje, nie odmówiłby zgody na publikację swojego tekstu. Czy Olczak i Ryba poprosili o taką zgodę, bo powinni, nie wiem. Wiem, że nie poprosili spadkobierców Krystyny Siesickiej (zmarła 4 lata temu), Antoniego Leopolda (zmarł 9 lat temu), Janiny Lenczewskiej (zmarła w 1978 r.), Włodzimierza Pietraszewicza (nie „Pietraszkiewicza”, jak zapisano w książce – zmarł w 1968 r.) i Bolesława Srockiego (zmarł w 1954 r.).  Z tekstem Krystyny Zborowskiej jest jeszcze i taki problem, że „autorka”… wypiera się autorstwa – twierdzi, że nigdy takiego wspomnienia nie napisała. Jeżeli rzekoma kwerenda była tak „wielka”, jak twierdzi Ryba, to powinien to ustalić – ta informacja należałaby się odbiorcy.

Na moje pytanie o kwestię uregulowania praw autorskich przez wnioskujących o dotację z programu „Literatura”, Instytut Książki odpowiedział: „Uregulowanie tej kwestii pozostaje w obowiązku wnioskodawcy. Instytucja zarządzająca na etapie konkursowym programu polega na informacjach zawartych we wniosku oraz oświadczeniu wnioskodawcy, że przedstawione dane są zgodne z prawdą. We wniosku zawarte jest pouczenie, że w przypadku podania nieprawdziwych danych, zastosowanie ma przepis 233 Kodeksu Karnego”.

„Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol” są bezużyteczne z naukowego punktu widzenia. Nie można na ich lekturze „kształtować dumy z własnej historii”, bo kompromitujące błędy i redakcyjne niechlujstwo budzą raczej zażenowanie niż dumę. Faktem jednak jest, że prywatne wydawnictwo, dzięki wydatnemu udziałowi dwóch urzędników, otrzymało państwową dotację na książkę, która ignoruje naukowe zasady edycji źródeł, ignoruje przedmiotową wiedzę, ignoruje społeczny i bezinteresowny wysiłek włożony w dotarcie i pozyskanie relacji i dokumentów oraz ignoruje prawa spadkobierców do spuścizny po członkach rodziny.

Na koniec puenta pożyczona z eseju Jana Józefa Lipskiego „Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy” z 1981 r., w którym autor trafnie ujął to, co kryje się zwykle za patriotycznym wzmożeniem. Rzadziej cytowane ostatnie zdanie akapitu wyjaśnia może, że opisany wyżej przykład patriotycznej obłudy wcale nie musi być odosobniony.

„Strzeżmy się i podejrzliwie patrzmy na każdą nową ofensywę patriotyzmu – jeśli jest bezkrytycznym powielaniem ulubionych sloganów megalomanii narodowej. Za frazeologią i rekwizytornią miłą przeważnie Polakowi – czają się przeważnie cyniczni socjotechnicy, którzy patrzą, czy ryba bierze na ułańskie czako, na husarskie skrzydło, na powstańczą panterkę. I jest to coś na kształt bagniska: / Traf tam, a coraz głębiej wciska – pisze Miłosz w Traktacie moralnym”.

Post scriptum

  1. Andrzej Ryba na stronie swojego wydawnictwa zamieścił oświadczenie. Jest ono chyba wynikiem opublikowania na profilu FB „Raport Alego” krytycznych wobec książki „Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol” postów. Ryba stał się chyba jednak mimowolną ofiarą groteskowego qui pro quo. Otóż administratorem tego profilu jestem ja, a nie dr Janusz Marszalec, wobec którego Ryba skierował kilka obelg, za które niewątpliwie powinien przeprosić. Na końcu oświadczenia napisał coś, co potwierdza, że proces zdobywania przez Fundację historia.pl z udziałem Mariusza Olczaka i Wojciecha Polaka publicznych pieniędzy na sfinansowanie książki „Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol” wymaga skrupulatnego audytu:
  • „Recenzenci oceniali materiał wyjściowy, a nie końcowy” – napisał Ryba, stając w obronie rzekomo zaatakowanych przez Marszalca recenzentów, w tym przede wszystkim Olczaka. Moim zdaniem sensem recenzji wydawniczej jest ocena wartości tekstu przed jego wydaniem – a nie „materiału końcowego”, jakim jest już wydana książka. Pamiętajmy, że książka „pod redakcją” Andrzeja Ryby zawiera surowy, nieopracowany materiał dokumentalny. Co zatem przedstawił recenzentom do oceny Ryba, że tak znacząco różniło się od „materiału końcowego”? I czy ten „materiał wyjściowy”, na który przeznaczano środki publiczne może i powinien znacząco różnić się od „materiału końcowego”? Swoją drogą ciekaw jestem co o tym „materiale końcowym” napisaliby obecnie recenzenci – Mariusz Olczak i Wojciech Polak. Na razie milczą.
  • Ryba deklaruje: „Za ostateczny kształt książki jestem odpowiedzialny ja i tylko ja”. Niewątpliwie jest to deklaracja sprzeczna z zapisem we wniosku do MKiDN, stwierdzającym, że wicedyrektor AAN Mariusz Olczak jest współodpowiedzialny za „koordynację merytoryczną i organizację zadania”. Albo we wniosku, albo w oświadczeniu Ryba skłamał. Jeżeli we wniosku, to czeka go odpowiedzialność z paragrafu 233 Kodeksu Karnego.

2. W czerwcu wysłałem do Archiwum Akt Nowych zapytania w trybie dostępu do informacji publicznej. Pytałem m.in. o formę i tryb przekazania A. Rybie opublikowanych dokumentów oraz o to, czy wicedyrektor AAN Mariusz Olczak udostępniał dokumenty i udzielał merytorycznego wsparcia Fundacji historia.pl w ramach swoich obowiązków służbowych. Odpowiedź przyszła 22 lipca – mocno spóźniona i dopiero po ponagleniach (także ze strony Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych). W piśmie dyrektor AAN stwierdził, że archiwum udostępniło wydawcy książki „Pamiętniki żołnierzy batalionu AK Parasol” materiały w „formie plików cyfrowych” w tym samym trybie oraz na zasadach, które dotyczą „wszystkich podmiotów”. Jednocześnie, jakby nie dostrzegając sprzeczności, w piśmie stwierdzono, że „wykonane przez Pana Mariusza Olczaka czynności (chodzi o udostępnienie materiałów z zasobu AAN i konsultację merytoryczną książki) nie były realizowane w ramach obowiązków służbowych”.

W ostatnim zdaniu oświadczenia Andrzej Ryba wyraża niczym niezmąconą radość z wydania książki.

Pamiętniki żołnierzy batalionu AK „Parasol”, red. A. Ryba, Fundacja historia.pl, Gdańsk 2019.